Reklama Google

niedziela, 20 marca 2011

Sex Story - opowieść głównie dla singli o strachu przed zaangażowaniem

Nieomal przypadkiem trafiłam dzisiaj do wrocławskiego Multikina w Pasażu, które raczej jako jedyne kino w tym mieście spełnia przyzwoite standardy, jednak już nie przypadkiem wybraliśmy film z Natalie Portman i Ashtonem Kutcherem o chwytliwym tytule "Sex Story".  Z opisów wynikało, że będzie to lekka opowieść o parze młodych ludzi, która cały czas uprawia sex bez zobowiązań. Znając warsztat Kutchera domyślałam się, że fabuła będzie oparta na scenach komediowych, złożonych z głupkowatych gagów i tym podobnych. Chłopak Demi, choć przystojny - do aktorów dramatycznych raczej się nie zalicza. Co do Natalie to wiedziałam, że po prostu popatrzę na dobrą grę. W głowie miałam jednak pytanie, jak Natalie ma się do kolejnej sztampowej i lekko głupkowatej komedii? Tym razem, film wybierał mój Tomek więc decyzja zapadła - poszliśmy na Sex Story. I pierwsze słowo komentarza, jakie ciśnie mi się na usta to rozczarowanie, miłe rozczarowanie. 

Przede wszystkim to nie jest "typowa", hollywoodzka komedyjka z ładnymi buziami. Scenariusz naprawdę niezły, a reżyserowi udało się w lekki sposób opowiedzieć całkiem interesującą i treściwą historię. Historię, o możliwych motywach do bycia razem lub bycia osobno. Dalej nie zdradzę już ani słowa, powiem tylko że w mojej prywatnej skali ocen walorów filmowych na pierwszym miejscu stawiam scenariusz i reżyserię Sex Story jednocześnie, zaraz potem grę Natalie i dalej całą resztę. Dla zachęty powiem jeszcze, że ten film właśnie ze względu na swój scenariusz zawiera pewien element zaskoczenia, który powoduje iż wychodząc z kina nie mam poczucia spędzenia czasu na "czymś lekkim", o czym zaczynam już zapominać. Sens opowieści zapada w pamięć, a to oznacza że po prostu warto wydać na bilet. Jeżeli ktoś z Was widział jeszcze "Czarnego Łabędzia" to wie, że Natalie stać na dużo i że warto pójść na film choćby dla niej samej. Tutaj oprócz tego, co już wspomniałam  powyżej są jeszcze nieźle nakręcone sceny z sexem. Aktorzy i reżyser nieźle poradzili sobie z nakręceniem takiej realnej intymności w niezobowiązującym zbliżeniu. Moim zdaniem wyszło prawdziwie.
Patrząc na całość, film oceniam więc na 4 (na 5 muszą być fajerwerki:)), polecam szczególnie "nieustającym" singlom. 



2 komentarze:

  1. I tak miałam iść na ten film a Ty dodatkowo mnie zachęciłaś. Co Ashtona Kutchera to myślałam, że po "Efekcie motyla" stać go na więcej niż tylko komedie romantyczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Film polecam, gdyż Natalie jest po prostu świetna! I to rekompensuje ewentualne niedociągnięcia innych aktorów. Uważam, że rośnie nam druga Meryl Streep.

    OdpowiedzUsuń