Reklama Google

wtorek, 22 marca 2011

Poznasz Przystojnego Bruneta - kolejne fragmenty z życia zwykłych ludzi

Allen to Allen. Kręci jak mu się akurat podoba, a większość jego filmów jest dowodem na to, że nie przejmuje się opinią krytyków oraz wskazówkami co akurat jest w kinie modne, a co nie. Może to i dobrze, gdyż  dzięki temu od czasu do czasu trafi się taka perełka jak "Vicky Cristina Barcelona". Myślę, że wielu widzów obejrzy PPB, gdyż spodobał im się właśnie ten jego najgłośniejszy ostatnimi czasy film. Jeżeli ktoś spodziewa się więc powtórki z rozrywki, jaką mogliśmy przeżyć przy Barcelonie - to się pomyli. W filmie Poznasz Przystojnego Bruneta obsada jest co prawda gwiazdorska, a gra na  naprawdę wysokim poziomie, ale nie zobaczymy tutaj "fajerwerków". Takim fajerwerkiem w VCB była z pewnością postać żony malarza, brawurowo zagrana przez Penepolpę. Prócz jednej zaskakującej sytuacji praktycznie nie ma tu niespodziewanych zwrotów akcji, a sama fabuła filmu ogranicza się dosłownie do 4 wątków. Ja miałam wrażenie, jakby Allen spróbował tym razem sfilmować sztukę teatralną, gdyż z ekranu kinowego bije spokój.
Nie oznacza to wszystko jednak, że film jest do bani. Absolutnie. Jest po prostu inny. Ja osobiście preferuję tytuły, gdzie akcja posiada "wyraźne" zakończenie, najlepiej z happy endem. Tutaj, niby wiemy jak film się kończy, ale Allen pozostawia widza lekko nienasyconym. Dialogi są dobre, scenariusz w "allenowskim klimacie", ale również bez zarzutu. Reżyseria - bezbłędna. Jednak na koniec, czegoś mi w tym filmie zabrakło i do dziś nie wiem czego. Potrzebowałam więc kilku dni, aby go sobie dokładnie przetrawić i przemyśleć ewentualną recenzję. I wiecie do czego doszłam? Że idąc na Allena nie wolno się "nastawiać", gdyż on - jako artysta - po prostu zaskakuje. PPB to film, w którym widzimy fragment życia kilku postaci z jednym wspólnym mianownikiem, jakim  według mnie jest myśl, iż w życiu nie warto niczego odkładać na potem, czekać na tzw "odpowiednią" chwilę. Jeżeli jesteś nieszczęśliwy, marzysz o czymś lub o kimś, masz chęć coś zrobić, zmienić itd - to po prostu działaj. Z reguły wyjdzie inaczej, niż się tego na początku spodziewasz, ale gorsza od takiego zaskoczenia jest tylko świadomość, że się z czymś spóźniłeś. 
Tyle na temat filmu. Oceniam go na 3,6, głównie ze względu na świetnie zagrane role i moim zdaniem doskonały warsztat filmowy. A że fabuła u Allena czasem drażni to trudno. Może nawet tak powinno być, że od czasu do czasu jesteśmy zmuszeni aby spojrzeć na życie zupełnie z nieznanej perspektywy... Polecam fanom Allena oczywiście oraz tym, którzy mają ochotę na sporą dawkę przemyśleń na temat życiowych celów, prywatnej satysfakcji, przyprawionych odrobiną specyficznego humoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz