Reklama Google

piątek, 13 maja 2011

TOŻSAMOŚĆ - odgrzewany kotlet z nowymi przyprawami!

Idąc na najnowszy film z Liamem Neesonem Tożsamość miałam w głowie jego ostatni obraz pt: "Uprowadzona". Nie ukrywam, że liczyłam na porównywalne wrażenia sensacyjne, niebanalną i wartką akcję oraz zaskakujące plenery. Wyszłam z kina nienasycona.

Jaume Collet Serra to stosunkowo młody hiszpański reżyser, który zabłysnął w Hollywood reżyserując horrory. Ostatni z nich pt. "Sierota" miał niewielką dystrybucję (w Polsce był niedostępny), ale zebrał dużo pochlebnych recenzji i w Stanach okazał się nawet niespodziewanym hitem. Na YouToubie znalazłam wywiad z reżyserem, w którym opowiada o swoich motywach w tworzeniu Tożsamości. Po co o tym wspominam? Bo wychodząc z kina miałam nieodparte wrażenie, że podobne kino widziałam już w przeszłości kilkakrotnie i chciałam osobiście usłyszeć co można powiedzieć na temat obrazu, który "żywcem" został skopiowany z Frantica (pierwsza część) i z Tożsamości Bourna (druga część). Okazuje się więc, że dla reżysera fabuła filmu jest jednak "świeża", jak na aktualne czasy i "cieszy się, że udało mu się stworzyć ciekawy psychologiczny thriller z niebanalną postacią". Moim zdaniem - bzdura. Fabuła filmu to kopia wspomnianych hitów sprzed kilku lat, w której nie zauważyłam nic nowego i twórczego, a sam scenariusz oprócz tego, że jest oparty w 90% na historii bohaterów Frantica i Tożsamości posiada kilka słabszych momentów i traktuje te pozostałe 10%, czyli jedyne, ciekawe "smaczki" jak choćby działalność byłego oficera Stasi, w sposób bardzo powierzchowny. Finalnie odniosłam więc wrażenie, jakby twórcy filmu zamierzali zrobić hit "na zamówienie" odgrzewając w tym celu stare, dobre schematy. Niby nic złego, ale akurat w tym przypadku do mnie nie dotarło.
Główny bohater, grany przez Liama Neesena to naukowiec, który wraz z żoną przyjeżdża na sympozjum naukowe do Berlina. W wyniku wypadku taksówką, którą prowadzi nielegalna emigrantka Gina, grana przez Dianę Kruger, traci pamięć i przez resztę filmu stara się udowodnić swoją tożsamość oraz zrozumieć cel swojej wizyty w Berlinie. Gina oczywiście pomaga naszemu bohaterowi w tych zmaganiach, które jak się można domyśleć - są dla obojga niezwykle ryzykowne. W filmie zobaczymy więc dużo strzelaniny, efektownych pościgów samochodowych, walki wręcz. I uczciwie muszę przyznać, że te efekty zrobione są na bardzo dobrym poziomie, co wraz z wartką akcją pozwala widzowi poczuć duży dreszcz emocji. Finał jest nieistotny, gdyż i tak od połowy filmu zaczyna być dla niektórych oczywisty (szczególnie takich kinomaniaków jak ja:)). Ważne jest, że widząc w zwiastunach efektowną sensację - od tej strony czujemy się usatysfakcjonowani.

Warto wspomnieć również o kreacjach aktorskich. Osobiście nie rozumiem dlaczego Diane Kruger tak rzadko pokazuje się na ekranach. Jest świetna, co udowodniła nie raz, jak choćby w Bękartach Wojny. Może jest wybredna i nie zależy jej na grze w przereklamowanych, sztampowych produkcjach... Tak, czy inaczej odniosłam wrażenie, że rola Giny została napisana specjalnie dla niej. Tak, na marginesie to wcale nie wygląda na swoje 40 lat (...). Jeżeli chodzi o Liama to aktor takiej klasy raczej nie zagra źle. Myślę, że w tych tzw. "aktorskich sukcesach", prócz umiejętności liczy się również o to, czy aktor do roli pasuje. Wtedy końcowy obiór jego kreacji wydaje się pełniejszy i bardziej efektowny. Mam wrażenie, że w tym filmie zagrał gdyż jego twórcy chcieli trochę "skorzystać" ze słów chwały, które zebrał po swojej rewelacyjnej roli ojca w Uprowadzonej. Tam był faktycznie świetny i ...wiarygodny. Tu, jakby trochę do tej roli za stary.

Jest jednak drobny szczegół, który bezapelacyjnie zasługuje na pochwałę. Świetnym pomysłem twórców filmu było umiejscowienie całej akcji filmu w Berlinie. To miasto ma swój specyficzny klimat, który możemy doskonale w tym filmie poczuć. Splendor luksusowego świata wyższych sfer miesza się rzeczywistością, w której żyją nielegalni emigranci, a to wszystko jakby gdzieś za rogiem... Takie rzeczywiste obrazy Berlina nadały całej fabule charakteru, która dzięki temu staje się mniej oczywista.



Film polecam fanom sensacji, którzy liczą na dobre efekty, dynamiczną akcję i grę aktorską, która nie odstaje od poziomu filmu. Mimo kilku słabszych momentów na przełomie filmu, całość ogląda się dobrze. Nie jest to kino z fajerwerkami, jednak czasu także nie stracicie. Po prostu przyzwoita sensacja z mnóstwem efektów. Moja ocena to 3,6/z 5.

Poniżej wspomniany na początku wywiad z reżyserem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz