Reklama Google

piątek, 8 kwietnia 2011

RYTUAŁ - Zwątpienie początkiem wiary!

"Czy włamywacz zapala światło, kiedy okrada Twój dom? Nie. Woli, żebyś myślał że go tam nie ma.Tak samo robi diabeł, kiedy zdobywa Twą duszę (...)". Tymi słowami egzorcysta, Ojciec Lucas grany przez Anthonego Hopkinsa wyjaśnia głównemu bohaterowi dlaczego świeccy łatwo mylą chorobę psychiczną z opętaniem. Wątpią w zło, a to jest początek jego zwycięstwa. Cytuję tu oczywiście fragment z najnowszego filmu Mikaela Hafstom "Rytuał"  - moim zdaniem - najlepszej premiery minionego tygodnia.

Sam film z pewnością nie jest horrorem, choć historia zawiera elementy para-normalne. Nie jest też zbyt treściwym dramatem z wielowątkową akcją i rozbudowanymi postaciami. To film o wąskiej fabule, skupiającej się na historii wiary jednego chłopca, której prawdziwy początek następuje w chwili, kiedy tragiczny wypadek losowy zmusza  go do udzielenia ostatniego sakramentu odkupienia. Bohater kończy jednocześnie seminarium i pomimo, iż jest człowiekiem niezwykle uduchowionym - wątpi. To właśnie przez pryzmat sceptycyzmu tego niedoszłego księdza Michaela Kovaka, poznajemy obrządek egzorcystycznych rytuałów odprawianych na konkretnych przypadkach przez wspomnianego na początku Ojca Lucasa. I ta nietuzinkowa postać głównego bohatera jest zdecydowanie dużym plusem filmu. Wątpiący Michael Kovak sprawia, że jego końcowa walka ze złem staje się  bardziej wyrazista i dla widza satysfakcjonująca. 
Swoje słowa uznania kieruję do autora scenariusza filmu, Michaela Petroni. Stworzył dzieło na bardzo dobrym poziomie. Pomimo, że wprowadza do filmu tak naprawdę tylko dwie główne postacie, z biegiem akcji stają się one wielowymiarowe i  coraz ciekawsze. Fabuła nie jest przewidywalna w taki "hollywoodzki" sposób i traktuje o rzeczach ważnych zdecydowanie nie sztampowo.
Osobiście, miałabym tylko zastrzeżenie do dynamiki akcji, której tempo jest na początku filmu zbyt powolne i nieproporcjonalne do wartości treści całego obrazu. Ale intrygujące postacie obu bohaterów wynagradzają zdecydowanie tę niedoskonałość.

Rytuał to także aktorstwo na dobrym poziomie. Młody Colin O'Donoghue grający rolę Michaela Kovaka absolutnie nie odstaje od poziomu gry Anthonego Hopkinsa. Powiedziałabym nawet, że to postać tego ostatniego miała niewielki kryzys na przełomie filmu, jednak generalnie - aktorzy dali radę a sam Hopkins nie zawodzi wprowadzając  do swojej postaci chociażby to charakterystyczne, "upiorne" spojrzenie rodem z Milczenia Owiec. Na prawdę warto. 
Chcąc podsumować tą recenzję jednym zdaniem myślę jednak, że najlepszy w tym filmie jest sposób, w jaki twórcy pokazują obecność zła w naszym codziennym życiu. To zło, to nie są jakieś upiory rodem z Martixa lub bliżej nieokreślona siła, o której możemy usłyszeć  często na niedzielnych kazaniach. To po prostu nasze myśli, czyny i słabości, z którymi raz wygrywamy, a raz przegrywamy. Wiara w Boga jest nieodłącznym elementem wiary w Diabła i odwrotnie, a człowiek raz uświęcony nie musi zostać świętym do kończ swoich dni. O swoją duszę i jej spokój walczymy codziennie, nawet o tym nie widząc, a nasze zwątpienie to tylko początek drogi.

Film dla widzów dorosłych, doskonały na wieczorną rozrywkę. Oceniam go na 4, za wszystko co wspomniałam wyżej:).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz