Reklama Google

czwartek, 14 kwietnia 2011

NIEPOKONANI - Polska odwaga daje początek...

Brudna, spękana od mrozu i słońca skóra, spuchnięte stopy, wychudzone od nadludzkiego wysiłku ciało i przekrwione, głodne oczy które patrząc na południe wiodą bohaterów najnowszego filmu  Petera Weira ku wolności. "Niepokonani" to wzruszająca historia o Polakach, którzy wraz z  kilkoma towarzyszami niedoli innych narodowości stoczyli walkę na śmierć i życie pokonując w ucieczce  surową Syberię, gorące pustynie Mongolii oraz mroźne Himalaje. Pieszo. 


Fabuła filmu oparta jest na prawdziwej historii Polaka, Witolda Glińskiego, który dzięki żelaznej woli przetrwania i pragnieniu odzyskania wolności, nie bacząc na ekstremalne warunki pogodowe, w jednej chwili zainspirował innych do ucieczki z rosyjskiego gułagu i w konsekwencji - do pokonania tysiąca mil bezkresnej przyrody kontynentu azjatyckiego. Niezłomność charakteru, dobroć oraz niespotykana wytrwałość tego polskiego bohatera natchnęła twórców filmu do tego, aby przedstawić Nas - Polaków, jako naród ludzi nieprawdopodobnie odważnych, potrafiących inspirować innych do walki nawet w najtrudniejszych, życiowych momentach. Jest to niezwykle ważny element fabuły i naprawdę miło ogląda się ten swoisty hołd oddany naszej polskiej naturze niezłomnego "uparciucha". Film pokazuje również obraz tego, jak jesteśmy postrzegani jako naród przez mieszkańców Świata. I czy to się komuś podoba, czy nie ten obrazek w oczach innych jest integralnie związany zarówno z naszą walecznością, jak i z postacią Lecha Wałęsy.  Takie też mamy dziedzictwo w oczach reżysera.
Jednym słowem więc, oparta na prawdziwej historii fabuła filmu nakręcona została w sposób niezwykle interesujący. Pozbawiona "tanich, hollywoodzkich" efektów "powala" widza mnóstwem sugestywnych i realistycznych scen fizycznego i duchowego cierpienia, jakie przeżywają bohaterowie ucieczki. I pomimo tego, że z góry wiadomo iż owa ucieczka zakończy się sukcesem,  a tempo akcji jest raczej powolne, dzięki oszczędności w środkach wyrazu i "surowym" obrazom - film trzyma w napięciu do samego końca.

Kreacje aktorskie na bardzo dobrym poziomie, choć najmilej zaskoczył mnie Colin Farrell. Wykreował w tym filmie postać daleką od jego prywatnego wizerunku niepokornego twardziela, którym częstuje nas w praktycznie każdej innej roli. Jego postać okazała się bardzo charakterystyczna, ciekawa i zdecydowanie urozmaica obraz niewolników rosyjskiego reżimu. Powiedziałabym nawet, że bohater grany przez Colina odznacza się na ekranie większą charyzmą i kreatywnością niż tytułowy Janusz, grany przez Jima Sturrgesa, a dzięki jego postaci fabuła filmu dużo zyskuje.


Na ten film zdecydowanie warto pójść i to nie tylko ze względu na fakt, że przypomina  on o tragicznej dla Polaków i innych narodów Europy Wschodniej trzydziestoletniej, "cichej" wojnie ze stalinizmem i komunizmem. Ten powód usatysfakcjonuje raczej starszą widownię. Ja, oprócz powodu do dumy z narodowego dziedzictwa, która pod koniec filmu nie ominie chyba żadnego widza znalazłam dodatkowo mnóstwo okazji do śmiechu i powodów do osobistych refleksji. 

Film dla wszystkich widzów, młodzieży także nie zaszkodzi. Moja ocena to 4/5, jednak uprzedzam - film zmusza do refleksji, więc niektórym może być nudno:)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz