Reklama Google

sobota, 9 kwietnia 2011

JESTEM BOGIEM - Dobra rozrywka na sobotni wieczór.

Chyba każdy z nas słyszał o tym, że my - ludzie - wykorzystujemy na co dzień zaledwie 20, do 30% możliwości swojego mózgu.  A co mogłoby się stać, gdyby na rynek weszła pigułka z marszu uwalniająca resztę 70-sięcio procentowego potencjału? Jak wyglądałoby życie każdego z nas, gdybyśmy dotychczasowe nasze marzenia i cele mogli zrealizować na przykład w tydzień? Oj, nie ma chyba człowieka, który nie zechciał by spróbować. Ja, stanęłabym pierwsza w kolejce!

Podobnie zrobił Eddie Morra, główny bohater najnowszego filmu Neila Burgera, pt. "Jestem Bogiem".  Dostał taką właśnie szansę na zmianę swojego życia i ją wykorzystał. Zwiastuny tego filmu, które zresztą były świetne, widziałam już na długo wcześniej i powiem szczerze, że tej premiery nie mogłam się wprost doczekać:). 

Pierwsze, co moim zdaniem należy pochwalić to konwencję, w jakiej nakręcony jest film. Główny bohater, niespełniony pisarz z autodestrukcyjnymi  zapędami jest bowiem jego narratorem i opowiada nam po prostu swoją historię. Robi to niezwykle szczerze i otwarcie, dzięki czemu obraz jego  życiowej porażki jest dla nas bardzo wiarygodny. Jako widzowie, doskonale rozumiemy słabości i rozterki bohatera i kiedy w pewnym momencie decyduje się on wziąć cudowną pigułkę, jest to dla nas ruch w pełni oczywisty. I w tym momencie nie ma już chyba na sali kinowej widza,  który nie czekałby z niecierpliwością  na rozwinięcie i zakończenie akcji, gdyż wiemy że rzecz mogłaby dotyczyć  także nas samych!  (...). To właśnie udało się uzyskać twórcom filmu - od samego początku zaczynasz utożsamiać się z tym niespełnionym pisarzem, przez co sam film wzbudza ogromne zainteresowanie, a na końcu - przynosi dużą satysfakcję. I choć samo zakończenie może jest już zbyt przerysowane, to całość obrazu zdecydowanie broni się poprzez dobry warsztat filmowy reżysera oraz nietuzinkową próbę opowiedzenia ciekawej historii. Jestem Bogiem nie jest więc typowym filmem sensacyjnym, gdzie oglądać możemy po prostu dobrze nakręconą bieganinę i strzelaninę.

Na film warto pójść także ze względu na doskonałą kreację aktorską Bradley'a Cupera. Grał sugestywnie, wielowymiarowo, bardzo emocjonalnie i pomimo tego, że sam film nie należy do gatunku wybitnych to widzimy, że ten aktor zdecydowanie talent ma, a do tego potrafi być w swojej roli niezwykle ujmujący. Naprawdę fajnie się go ogląda. Robert de Niro to już klasyka. Rola dobrze zagrana, wiarygodnie, ale filmowy Edie Morra bije na głowę wszystkich i wszystko:). 

Reasumując, Jestem Bogiem to udana i ciekawa adaptacja powieści "The Dark Fields". Zdecydowanie sensacja, ale nakręcona w sposób zaskakujący i niesztampowy. Dynamiczna, wartka akcja obrazu podnosi jego wartość. Film ogląda się lekko, jest "nieprzegadany" i ... po prostu ciekawy. I pomimo tego, że nie będziemy o nim zbyt długo pamiętać doskonale sprawdzi się jako wieczorna rozrywka.

Polecam dosłownie wszystkim. Moja ocena to 3,9, głównie za ciekawą postać Ediego Morry, który praktycznie "robi" film oraz za doskonałe aktorstwo Bradley'a Cooper'a. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz