Reklama Google

czwartek, 23 czerwca 2011

DZEWO ŻYCIA - przerost formy nad treścią!

Ostatnia premiera, o której było głośno choć tym razem na salonach europejskich, szczególnie po zakończonym niedawno festiwalu w Cannes to DRZEWO ŻYCIA Terrence'a Malicka. Obraz długo wyczekiwany, nagrodzony i chwalony przez krytyków. Na FilmWebie, jeden z komentujących nazwał go "wydmuszką". Zgadzam się. Ten film to idealny przykład przerostu formy i Pr-u reżysera nad treścią tego, co stworzył.

Szczerze Wam powiem, że nie chce mi się nawet pisać o tym filmie. Zaznaczę tylko, że kreacje aktorskie są na bardzo dobrym poziomie. Sean Penn i Jessica Chastain - rewelacyjni, Brad Pit - dobry (jak dla mnie jego postać miała zbyt dużo cech wspólnych z  porucznikiem Aldo z Bękartów Wojny), jednak reszta, czyli scenariusz i reżyseria to istna plątanina skotłowanych emocji i obrazów, które Terrence Malick pielęgnował w sobie przez ostatnie 6 lat. Tyle czasu minęło od jego ostatniego filmu.  Mówiąc wprost  -  przekombinował i film gubi pierwotny sens stając się nużącą kombinacją opowiedzenia czegoś inaczej, a pod koniec to już nikt nie wie czego.  

Nie zamierzam ścigać się z innymi recenzentami w znajdowaniu ukrytego sensu tego obrazu i udowadnianiu, że jak jako widz posiadam wystarczająco dużo inteligencji i pokładów emocjonalnych aby być w stanie zrozumieć tzw. ambitne kino. To jest nieudany film zbyt ambitnego i pewnego siebie reżysera, który chyba za bardzo uwierzył w ten geniusz, jaki przez lata wmawiali mu krytycy. I nic do rzeczy ma tu rzekomo zbyt wiele odniesień do Boga i wiary, na co zwraca uwagę wiele komentujących. Obraz jest niespójny, miejscami strasznie nudny i wbrew pozorom - traktujący o wielu kwestiach bardzo sztampowo. A muzyka? Jest jak kiepski plakat w supermarkecie - "niewidoczna-niesłyszalna". Cała reszta, po kilku dniach również ulatuje z pamięci, jak zapach kiepskich perfum. Jednym słowem - Drzewo Życia to film na miernym poziomie.
A kino to prosty biznes  - produkuje się filmy i ludzie mają je oglądać. Reszta to dorabianie ideologii do czegoś, co nie powinno zostać wyprodukowane. To wszystko. I pewnie znajdą się tacy, co teraz zaoponują ale ja swoje wiem. Podobnie, jak wielu z tych, co zdecydowało się opuścić kino przed końcem seansu. Ja zamierzałam być twarda, ale pół godziny przed końcem również się poddałam. 


Ocena 1,5/z5 tylko ze względu na aktorów. Mimo to filmu nie polecam. Prawdopodobnie przeżyjesz duże rozczarowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz